niedziela, 18 września 2011

hawaje

oo jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!! byłam wczoraj na typowej amerykańskiej domówce i.......... czułam się jak alien. jak zobaczylibyście jak oni tańczą, to nie wiedzilelibyście czy się śmiać czy płakać czy przeklinać czy starać się wpasować w klimat. Alex uprzedziła mnie wczesniej jak to bedzie wygladac, ale jak zobaczyłam to na własne oczy to czułam się co najmniej dziwnie. Poza tym były to 18 urodziny i nie było praktycznie nic do jedzenia; nie było też żadnego alkoholu, kazdy zalatwiał to na własną rękę. Goscie musieli nosić czapki i leciał przeważnie rap.

Hawaje. Jeszcze nigdy nie byłam w tak pieknym miejscu. To były jedne z najbardziej zajebistych wakacji w moim życiu. Palmy i kwiaty hibiskusa były wszędzie. Gorące morze, delfiny, rekiny i żółwie. Być może był to mój pierwszy i ostatni raz, wiec starałam sie wykorzystać go tak dobrze jak mogłam. Całe dnie spędzalismy na plaży i był też snorkling. Opaliłam się bardzo, mam poparzoną skórę ;/
Z Alex bardzo dobrze się dogadywalam. Lubię ją, mam czasem zmienne nastroje z nią związane, ale ostatecznie zawsze wszystko sie normuje.

Najmniej z pewnością lubię moją mutter. Ona jest irytująca, bezkompromisowa i kinda selfish. Poza tym czesto kłóci się z Robem, którego uwielbiam, więc siłą rzeczy moja sympatia do niej spada. Dislike.

Teraz będę mieć sporo lekcji do nadrobienia, ale podołam ;)

sobota, 10 września 2011

:)

;) Szkoła- wszystko dobrze, jest tu strasznie łatwo, to co oni robia teraz, ja mialam 2 lata temu. Np. na historii wymyslamy sobie idealny rzad i opisujemy jakie mialby prawa, jaki ustrój. Na innych przedmiotach tez jest łatwo, jedyne co, to najtrudniejszy jest dla mnie jezyk. Czasem po prostu nie moge powiedziec, tego co bym chciała, bo nie potrafie znalezc odpowiednich słów, co jest wkurzajace. W ogole amerykanska edukacja to jakis zart. Nie ma prawie prac domowych, a jak sa to zajmuja 30 min, nauczyciele nie pytaja na lekcjach, nie nosi sie ksiazek, nie ma konieczności robienia notatek i czesto pracuje sie w grupie. Co jest inne? Nie ma przerw, z jednej lekcji od razu idzie sie na druga, jest tylko lunch ktory trwa 30 min. Codziennie mam te same lekcje: choir, drawing, american studies, senior english, multicultural studies, aerobics. Szkola zaczyna sie o 7:45 a konczy 14:15; zeby isc do lazienki potrzebny jest HALL PASS inaczej można miec kłopoty. Jesli nie ma cie w szkole, musisz ja o tym wczesniej poinformowac i napisac powód; jesli sie spozniles, szkola dzwoni do rodziców i informuje ich o tym. Potem trzeba nadrobic wszystkie nieobecnosci. Tzn. np. jesli opusciles 5 zajec z chóru, musisz potem przychodzic do nauczyciela i spiewac, jesli nie ma cie na aerobicku, musisz biegac po 20 min przez tyle dni ile cie nie bylo... to troche uciazliwe, ale da sie przyzwyczaic. Poza tym nauczyciele sa strasznie mili, pomocni, nie ma zadnego dystansu miedzy uczniem a nauczycielem, czasem nawet przeklinaja na lekcjach. Możemy jesc i pic na lekcjach, nie musimy notowac, mozemy trzymac nogi na ławce, niektorzy np. pluja na podłoge, co mnie dziwi. I WSZYSCY bekaja na głos, to jest gross. Dislike.

Łatwo zjednuje sobie znajomych, wszyscy mnie lubia i chca zebym uczyla ich polskiego. Najlepszym miejscem na poznawanie nowych ludzi jest lunch (bardzo wazne jest zeby nie siedziec samemu) i gry. Byłam juz na siatkówce i na amerykańskim footballu (rugby) oni strasznie powaznie to traktuja, kibicuja szkole całym sercem i wyzywaja przeciwników, nosza barwy szkoly, a cheerleaderki caly czas tancza i zagrzewaja kibiców. To jest w sumie fajne, ze nie sa nerdami, tylko raczej stawiaja na aktywnosc, no i maja duzy wybór sportów...

Hm. wczoraj miałysmy z Alex wypadek, ale nic sie nam nie stało, maska samochodu jest za to cała stratowana :(  aczkolwiek dostanie nowy, bo nie opłaca sie go naprawiać, gdyz jest juz stary i mało warty.

Ok, jutro już Hawaje. Rob cały czas powtarza: everything what happens on Hawaii, stays on Hawaii. :) czuje ze bedzie zajebiscie! to prawdopodobnie moj pierwszy i ostatni raz kiedy bede miec okazje tam pojechac, wiec zamierzam korzystac ile tylko bedzie mozna. 6 godzin lotu + przesiadka w Kalifornii i jestesmy na miejscu. ;> Nie moge sie doczekac!

Na koniec powiem wam, ze moja host rodzina jest wyjebana w kosmos (sorry mamo, ale to jest idelane okreslenie. Kocham Cię), mam z nimi taki dobry kontakt, szczegolnie z ojcem. Pomagaja mi bardzo i w ogole powiedzieli, ze kiedykolwiek bede chciala tu wrócic, to jest tez moj dom i zawsze moge ich odwiedzac. No i jak bede chciała tu zamieszkac albo studiowac, to dopoki nie znajde czegos swojego bede mogla sie u nich zatrzymac. Oni tez powiedzieli, ze jesli beda kiedys planowac podróż do Europy, to uwzglednia w niej Polske i moj dom :)

Jest zajebiscie.!!! i dostałam IPhone Lisy ;-)

wtorek, 6 września 2011

happy b-day

No wiec wczoraj byly moje urodziny. Osiemnastka. Moja host rodzina zadbala o mnie ;) dostałam sweterek z koronka i czerwona sukienke Abercrombie & Fitch. (wszystko wybrałam sobie sama) + masaz chinski + KFC :D. Rano wstałam, weszlam na gore, a tam kilka napisów "Happy Birthday", kolorowe serpentyny i róże od Roba ;) byl tez malutki torcik. Potem dostalam jeszcze prezent od host babci (kartke i pieniadze) i od Maddie (najlepsza przyjaciolka Alex) balsam do ciala Victoria's secret i kartke. :) wieczorem przyszli znajomi i mielismy male ognisko. Naprawde doceniam , ze oni tyle dla mnie robia. Aczkolwiek nie sa w stanie mi zastapic prawdziwej rodziny i przyjaciół w dniu moich  18 urodzin. W kazdym razie nie zawiedliscie ;p Dostalam 171 zyczeń!

W szkole lepiej, poznaje coraz wiecej ludzi i sie rozkrecam. Zmienilam przedmioty. Teraz siedzimy sobie i ogladamy jakis film. Jutro na szczescie na pozniej do szkoly.

Ciagle dziwi mnie, ze np. Alex jedzie i wyrzuca przez okno na droge niedopita cole lub jedzenie O.o albo ze jada w 7 osob w 5osobowym samochodzie

sobota, 3 września 2011

;)

Wszystko jest dobrze. Moj drugi dzien szkoły był duuzo lepszy. Poznałam nowych ludzi, zmieniłam przedmioty, poza tym  moje nastawienie było korzystne. ;)
 no i... to byl moj drugi dzien, a juz pewien american boy poprosił o moj nr telefonu. :D wydaje mi sie, ze nie bede miec zadnego problemu ze znalezieniem jakiegos ciacha na homecoming, ktory juz niebawem.

Rob kupił mi telefon. Powiedział tez, ze za miesiac byc moze dostanie nowy z pracy, wiec wtedy bedzie mogl mi oddac swojego IPhone'a i powiedział ze bedzie mi od czasu do czasu dawał pieniadze, zebym mogla zaoszczedzic swoje. (cos w stylu kieszonkowego)

Dzis bylismy caly dzien na lodce. Bylo zajebiscie, byl tubing, bylo opalanie, byl fun. ;) dobrze ze wziełam ksiazki od angielskiego, bo mam okazje sobie powtorzyc słownictwo, ktorego czasami odczuwam braki.

Ok, ide juz, bo bedziemy ogladac Twilight.

czwartek, 1 września 2011

Stressed

U mnie pierwszy dzien strasznie stresujaco, zupelnie inaczej niz w Polsce, troche nie moge sie odnalezc, srednio sie czulam. Nie ma przerw - z jednej lekcji od razu na druga i nie ma nieprzygotowan, ale za to nie pytaja przy tablicy. No nie wiem jak to bedzie, mam nadzieje ze sie poprawi. W ogole chce zmienic kilka klas: teatr (okazalo sie ze musze pisac wlasne sztuki i recenzowac inne, poza tym nauczyciel jest jakis dziwny), moze francuski jesli bedzie miejsce w hiszpanskiej klasie (nauczyciel frencha jest strasznie mily, ale po prostu wole hiszpanski). Mam tez bład w planie lekcji, bo mam 2 p.e (aerobics & personal fitness) wiec czyms bede to musiala wypelnic. Mysle o psychologii, ale to jeszcze jutro ogarne inne przedmioty. 


Dziś w ogole nie miałam jakos dobrego dnia, zle spałam i czułam presje. W sumie z drugiej strony wiedziałam, ze poczatek bedzie ciezki, to w koncu challenge. Zwłaszcza ze wszystko jest inne, nikogo nie znam z klas, wszystko jest po angielsku, szkola jest ogromna, ciezko sie połapac i wszystko dzieje sie tak szybko. 


Mam nadzieje ze kolejne dni beda latwiejsze. Trzymajcie kciuki. W koncu Polacy sie nie poddaja!!!

wtorek, 30 sierpnia 2011

like it







1. waniliowa cola <3, alex, ja & aaron & funny faces, kot - sam <3, orki, aaron
OK, dziś całkiem ciekawy dzień. Dostałam swoje klucze i breloczek Alex z Seattle. Na obiad zabrali mnie do restauracji meksykańskiej. W ogóle tu czesto jedza na miescie i zawsze pija alkohol do obiadu. Pierwszy raz jadłam French Toasts i pierwszy raz robiłam sobie pranie ;p  wieczorem przyszedł Aaron, bardzo miły american boy.

Kupiłam rzeczy do szkoły, jutro bede ozdabiać segregator (binder). Zamierzam powklejać na okładke wasze fejsy :P

niedziela, 28 sierpnia 2011

I don't know

Czekam własnie na obiad, beda hamburgery ^^ wczoraj caly dzien bylismy nad Pacyfikiem i ogladaliśmy orki, mam kilka zdjęc. Znudziłam sie jak flaczki z olejem. Na szczescie miałam IPhone'a Roba, wiec jakos przetrwałam. To juz postanowione. Oszczedzam kase kazdego miesiaca i kupuje sobie Iphone'a. Wyniesie mnie korzystniej niz w Polsce, wiec chyba warto.

Dziś kupiłam sobie kostium Victoria's secret - jest cudowny! Jutro chyba jade po jakis telefon i rzeczy do szkoly. Szkoła... z jednej strony jestem ciekawa, ale z drugiej nie chce mi sie. Poza tym jest troche chora. Dislike.

Dzis nareszcie poznałam smak waniliowej coli i rzeczywiscie jest dobra ;) Rob kupił mi cała zgrzewkę ;p

Z Alex teraz troche gorzej, brakuje nam tematów do rozmowy, mówi szybko. Nadal jest fajnie, ale jakos tak czuje, ze jest obca osoba. To sie pewnie zmieni, ją tez zapewne meczy, ze musi mi czesto cos wyjasniac, albo mowic innymi slowami. No ale w koncu jestem tu, zeby sie nauczyc tego angielskiego i tez teenage world, wiec na pewno sie przyzwyczaje.

Jutro wyjezdzaja dziadkowie. Szkoda, bardzo dobrze dogadywałam sie z babcia. Super osoba. Dziadek tez jest w porzadku, ale nie moge go zrozumiec, bo jest z Texasu - ma ciezki akcent.

Obym sie nie rozchorowała; w czwartek zaczyna sie szkola, potem Hawaii...
W ogole dzis mam sredni dzien, jakas taka malo aktywna jestem, jak nie ja.

piątek, 26 sierpnia 2011

school day

U mnie jest prawie północ, wlasnie skonczylam rozmawiac z moim host tata. Alex jest u kolezanki, do ktorej pojechala po pracy, wiec nie widzialysmy sie od 4 p.m. Mamy super kontakt, czesto sie przytualmy i wlasciwie to jestesmy jak siostry. Jesli chodzi o dorosłych, najbardziej lubie Roberta (host tata) on jest zajebisty, bardzo mi pomaga i czesto ze mna rozmawia na baaaardzo rozne tematy (zaczynajac od polityki, konczac na ciazy), chce pokazac mi wszystko, co chciałabym zobaczyc i jest strasznie otwarty na moje sugestie, wlasciwie to traktuje mnie jak córke i nie stwarza zadnego dystansu miedzy nami. Poza tym chce nauczyc mnie jezdzic samochodem w jakims przestronnym miejscu (moj regulamin tego zabrania, ale powiedział ze bierze za to odpowiedzialnosc. ;)

Dzis byłam w szkole wybierac przedmioty.
Wziełam: english, french, historie Ameryki, aerobic, wokal i aktorstwo, nauki o kulturze i rysunek.
Tak sie ciesze, ze matma nie jest obowiazkowa. W sumie nie rozumiem jej po polsku, wiec po angielsku to bylaby juz totalna katastrofa.
Szkoła jest ogromna. Kazdy ma swoja specjalna identyfikujaca go karte. Nie trzeba zmieniac butów, kazdy chodzi jak chce. W ogole sklada sie ona z kilku budynków, ciezko bedzie wszystko znalezc.

Poznałam juz nowych znajomych, ktorzy tez beda seniorami. Alex zna tutaj chyba wszystkich :) poznałam tez 2 dziewczyny z Europy: Niemke i Słowaczke, maja kolejno po 15 i 16 lat. Ja chyba bym sie nie zdecydowala jechac od razu po gimnazjum... one sa strasznie odwazne.

Na lunch ja, Lisa & Alex pojechalysmy sobie na sushi. Nareszcie nauczylam sie jesc pałeczkami <happy>. Wieczorem z kolei do rodziny Lisy (host mama). Swoja droga bardzo mili ludzie, od jej mamy dostałam karte upominkowa do wykorzystania na 50 $. Poza tym zajmuja sie robieniem bizuterii i powiedziały, ze jesli chce bede mogla przyjechac kiedykolwiek i zrobic cos dla siebie. :)

Wszystko dzieje sie tutaj strasznie szybko, coraz wiecej sie ucze i rozumiem.
Alex tez zna coraz wiecej polskich słów. ^^

Konwersacja:
Alex: Ona jest szalona. Nie lubie jej.
Lisa: Pierdol sie, suko!

 smiesznie to brzmi w ich ustach, ale za to maja fun ;) In general- America is funny.







Moja karta szkolna,  sypialnia host rodziców, Alex & Vinnie, łazienka rodziców

środa, 24 sierpnia 2011

;)

Dziś byłam na teenage lunchu w Tacomie. Jadłysmy sobie na tarasie z widokiem na ogromne jezioro. Było nas 5, poznałam 2 nowe dziewczyny. Laska, która prowadziła dostała mandat (150$) za przekroczenie predkosci. Policja jest tu strasznie surowa i raczej nieprzekupna.

Wszyscy sa do mnie pozytywnie nastawieni i praktycznie kazdy pyta jak bardzo Polska rózni sie od US. A rózni sie bardzo- uwierzcie mi. Zupelnie inne zycie, inne nastawienie, inna mentalnosc.

Musze sie nauczyć slangu, bo troche niekomfortowo sie czuje, kiedy nie rozumiem o czym rozmawiaja dziewczyny. W ogóle mówia strasznie szybko, ale do tego juz powoli przywyklam.

Alex kupiła sobie mysz za 1$, poprosiła, zebym ja kryła, bo jej rodzice nie chca miec kolejnego zwierzaka. Cóz...

Dzis mam triple date ;p zobaczymy co to bedzie ^^

Znów byłam w centrum handlowym. Kurtka za 19$, przecenione rzeczy po 3,9$-7$. Alex kupiła sobie kostium kąpielowy Victoria's secret za 21$. W ogóle, tutaj kiedy wchodzisz do sklepu pracownicy witaja sie z toba, pytaja sie jak sie masz/jak leci.

btw. Smieszy mnie nazwa sklepu DICK'S :D

Jutro idę pierwszy raz do szkoły, bede wybierac sobie przedmioty. W sumie to juz chcialabym poznać moja klase, bo troche sie nudze kiedy Alex jest w pracy. (pracuje w sklepie zoologicznym - 4h)

Za 2 tygodnie Hawaje:):) I'm so excited. :P Myslałam, ze dla ludzi z West Coast Hawaje to cos normalnego, ale z tego co zauwazylam, nie kazdy moze sobie pozwolic zeby tam pojechac i kazdy tez jest strasznie podekscytowany.

Ucze Alex polskiego, szybko zapamietuje i lubi ten jezyk. Moze pod koniec tej wymiany bedziemy mogły pogadac  po polsku.

Dopisek: ludzie łatwo sie tu denerwuja.

Alex: are you fucking serious? It was my turn!!! <po czym pokazała facetowi za kierownica "fucka">



poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Feeling good

Kolejny dzien w Waszyngtonie ;) dziś moj pierwszy deszcz tutaj. Byłam tez na zakupach i powiem wam, ze wszystko jest tu tanie w porównaniu z Polska: vans'y, roxy, converse (sa jednymi z najtanszych butów tutaj), big star, levi's (btw. tu levi's naprawde czyta się liwajs) hahahhaha ^^ zawsze chce mi sie smiac jak to wymawiaja xD czuje, ze sie tu obkupię, ale najpierw musze pozaplacac wszystko w szkole i zaoszczedzic troche na Hawaje, a potem bede szalec ^^ ale w sumie to chciałabym sobie pokupowac typowe amerykanskie ciuchy (buty Toms strasznie mi sie podobaja) a nie powielac to, co mamy w Polsce. 

Siedze sobie własnie z moja rodzinka przy obiedzie. Alex jest w pracy, ale na szczescie pracuje tylko 4 godziny. Wczoraj poznałam 2 nowych amerykanskich znajomych (Aarona i Maddie) sa strasznie wyluzowani, ale mowia slangiem, wiec nie rozumiałam calosci rozmowy. Alex pozycza mi swoje ciuchy i stylizuje mnie na typowa amerykanska nastolatke ;-) w sumie fajnie, ze mamy ten sam rozmiar.

Moi host rodzice sa zachwyceni polska zubrówka z lisciem :D

W ogole dobrze sie tu czuje, poznaje caly czas nowych ludzi i ucze sie. Z kontaktem z ludzmi w Polsce tez jest ok, nie czuje sie forever alone ^^
Powiem wam, ze tu rzeczywiscie ludzie sa dziwni, np. wychodza z domu bez butów albo chodza bez bielizny lub w pizamach O.O 
Np. wczoraj do Alex przyszli znajomi ok. 21+ a wyszli ok.1+
Kazdy nastolatek, ktorego widzialam ma białe i proste zęby, kazdy ma tez swoj samochód i Iphone.
Ja tez myslalam o kupieniu Iphone, ale moga byc pewne problemy. Bo nie moge wziac go na umowe, a ciezko tu kupic cos na karte, co bedzie dzialalo w Polsce, no ale zobaczymy, moj host tata mi pomoze.
Poki co rozgladam sie za wszystkim, nie chce wydawac pochopnie kasy. 

Tesknie za wami, jeszcze do konca nie przestawilam sie na ten czas, bo caly czas ziewam i pije mnóstwo kawy.

W ogole strasznie dobrze mi sie z nimi rozmawia, sa strasznie wyrozumiali i mówia mi, ze dobrze mowie po angielsku (proud :D) Poza tym sa strasznie otwarci, Lisa bez problemu mowi mi o swoim synu, albo o tym ze miała raka skóry, nie wyczuwam zadnego dystansu. 

Czuje, że naprawde dobrze trafiłam, zamierzam wykorzystac te szanse ;)
Btw. moje obowiazki to tylko pranie i prasowanie swoich rzeczy i wyjmowanie naczyn ze zmywarki, wiec za duzo sie nie napracuje :)
PS niedlugo wrzuce kolejne fotki domu i zwierzat 

niedziela, 21 sierpnia 2011

Rooms











od poczatku: Moj pokoj, pokój Alex 2x, kuchnia + moi host rodzice, duza jadalnia, salon, łazienka moja i Alex, moja garderoba ;-) ogolem jest tu ok. 330 m2. Kurcze, fajnie jest :)

sobota, 20 sierpnia 2011

The first day.

Pisze z mojego pokoju w Puyallup (czyt. Pjuallap ^^). Pierwsze wrazenie bardzo dobre, dostalam pokoj z garderoba <3 warunki sa bardzo dobre. Maja piekny dom i  są easy-going. Moja host siostra chyba mnie polubila, ja ja tez. Jezdzimy sobie jej samochodem, sluchamy muzyki na full. Czuje ze to JuEsEj. Dzis zabrali mnie na obiad do restauracji nad jeziorem. Pogoda jest ładna. Dogaduje sie z nimi dobrze jak na poczatek. Jesli chodzi o angielski, to radze sobie calkiem dobrze, mniej wiecej ogarniam co do mnie mowia ;p sluchamy sobie własnie polskiej plyty ;)

zaraz ide spac, 2 hours a day are not enough. W samolocie myslalam ze bedzie gorzej, ale dalo sie przezyc. :) kazdy mial do wyboru rozne filmy, ktore mogl ogladac na wlasnym ekraniku, poza tym mozna bylo tez grac albo obserwowac sobie mape. Jedzenie tez bylo w porzadku i duzo.

Dzis na lotnisku, wszyscy sie poplakali, wlacznie z moimi dziadkami. Ciezko odjezdzac, pierwszy raz uslyszalam od rodzicow tyle cieplych slow na raz. Kurcze, nawet teraz jak to pisze, to chce mi sie plakac. Jednak nic nie zastapi mojej rodziny. Mamo <3


dopisek: cały czas mówia mi, ze jestem skinny :D i ze moj akcent jest cute (Alex nawet probuje go czasem nasladowac <o zgrozo!>), ona nic nie wie o Polsce, pytala czy mamy tam McDonald albo duze miasta jak Seattle. Nie zna nikogo z Polski, nie wie kim byl Jan Paweł II i nie wiedziala co to znaczy : pope ^^

crazy, crazy, crazy

czwartek, 18 sierpnia 2011

runaway

Dziś pierwszy raz się popłakałam.Chyba juz do mnie dotarło, ze za 30 godzin bede opuszczac wszystko. Nie wiem, cieżko mi trochę. Tyle tu zostawiam, wszyscy mówią mi, zebym nie jechala. Wczoraj Klara przyniosła mi koalę na szczęście- mam nadzieje, ze bedzie mi pomagac, gdy bedzie mi zle. <3 Ciezko opuścić coś, co się już oswoiło. Pamiętam jeszcze słowa Majli: nie chce sie z Toba zaprzyjazniac, zeby potem nie tesknic kiedy wyjedziesz.
widzisz? wszystko nam sie pozmieniało.                    

teraz sama nie wiem, czy dobrze robię?

niedziela, 14 sierpnia 2011

Time is up

Jeszcze tydzień w Polszy. Już się nie mogę doczekać wyjazdu. ;) Mam nadzieję, że się nie rozczaruje. Co jakis czas będę tu pisać albo publikować zdjęcia, także wpadajcie ;P